Odliczanie: 1/366
krok po kroku, dzień po dniu, myśl po myśli, przypadek po przypadku
- PROJEKT "PRZYPADKOWA"

niedziela, 13 marca 2016

Za dużo...? Za mało...?

Miotasz się z kąta w kąt. Nie możesz znaleźć sobie miejsca. Nie wiesz, za co się zabrać. Wszystko Cię tłamsi, przytłacza.

Mówi się, że gdy weźmie się na siebie więcej obowiązków, gdy zajmie się całkowicie swój czas, nagle wszystko wskakuje na swoje miejsce. Że natłok obowiązków pomoże nam nauczyć się systematyczności, planowania wszystkiego, każdego kolejnego kroku. Pokaże nam, jak korzystać nawet z najmniejszej drobinki czasu.
Jak jest w rzeczywistości? Chyba każdy dobrze wie.
Proste: u każdego inaczej.
W dzieciństwie chodziłam do Szkoły Muzycznej. Nic specjalnego, może kiedyś napiszę o tym więcej. Tak czy siak musiałam wiele czasu, który inne dzieciaki miały wolny, poświęcić na zajęcia. I ćwiczenia, których szczerze nie lubiłam. Miałam zajęte całe dnie, od rana do wieczora. Szkoła, szkoła, lekcje, czasem jeszcze jakieś dodatkowe zajęcia. Byłam wiecznie zajęta, spotkania z koleżankami nie były moją bajką. Czy umiałam wtedy znaleźć czas dla siebie? Tak. Zazwyczaj czytałam książki, co z resztą w części zostało mi do dziś. Czy byłam wtedy szczęśliwa? W miarę. Pamiętam jednak, że zazdrościłam dzieciom większej swobody niż ta moja.

Później, kiedy zerwałam się z łańcucha Szkoły Muzycznej, maniakalnie zapisywałam się na zajęcia dodatkowe. Kiedy jakiś nauczyciel pytał o chętnego do zajęcia się czymś pozalekcyjnie, byłam pierwszą osobą, która się zgłaszała. I tak moja większa swoboda zostawała skrupulatnie zapełniana dodatkowymi zajęciami. Trafiłam w końcu także na zajęcia taneczce, które skutecznie wsysały mój wolny czas. Nie narzekam, stwierdzam fakt. Czy miałam czas dla siebie? Zdecydowanie tak. Czytałam maniakalnie. I nawet wychodziłam pojeździć na rolkach z przyjaciółką koleżanką. Czy byłam szczęśliwa? Wydaje mi się, że tak. Może czasami byłam zła na siebie, że znów się zgłosiłam do czegoś, czego nie chciałam robić, ale jednak nie było na co narzekać.

Liceum. Zerwałam się z łańcucha zajęć tanecznych i nagle miałam dużo wolnego czasu. I wtedy zaczęłam tonąć z braku laku w Internecie. Zaczęłam blogować. Coraz więcej i więcej. I tak jakoś czas dla siebie spędzałam w Internecie i książkach. Czy byłam szczęśliwa? Sama nie wiem.

Teraz? Teraz jestem wolnym studentem. Oprócz zajęć nie mam nic, co koniecznie muszę robić. Tak naprawdę ciężko tu nałożyć sobie jakieś typowe obowiązki. Co więc robię? Zapisuję się na kolejne blogi i marudzę, że nie mam czasu. Brawo ja.
Wnioski?
We wszystkim trzeba mieć umiar.
I czasem lepiej nie wpadać w maniakalne zajmowanie sobie czasu zajęciami dodatkowymi. Cholernie ciężko się z tego wyplątać.
Pozdrawiam,

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz