Magia atmosfery nocy jest niesamowita.
Noc wysysa z nas sekrety
i pozwala się uwolnić.
Jestem zdecydowanym typem słuchacza. Swoje problemy zazwyczaj zachowuję dla siebie i o mnie, moim życiu tak naprawdę mało osób wie. Nakładam kolejne maski, pokazując innym oblicze takie, jakie chcę. Bawi mnie, kiedy dowiaduję się, co kolejni ludzie o mnie myślą. Pokazuję im tylko jedną stronę siebie, jakiś mały ułamek, a oni już dopisują sobie do tego historię. Historię, która bardzo często nie ma nic wspólnego ze mną.
Nocne spacery pozwalają się uwolnić. Nie otwieram się przed nikim. Nikt mnie nie zna. Tylko sama najciemniejsza noc wie, co mamroczę w poduszkę nie mogąc zasnąć. Tylko ona wie, skąd łzy i gdzie podział się uśmiech.
Ludzie widzą mnie jako promyczek. Jakbym była ze światłości, która potrafi rozjaśnić im dzień. Zarażam energią i optymizmem. Dzielę się uśmiechem, żartem, wspieram i popycham ku działaniu. Doradzę, pomogę, pośmieję się, gdy tylko można. Zrobię coś impulsywnie, co rozbroi atmosferę i sprawi, że dzień każdego staje się jasny.
A ja jestem nocą. Podobno sami ze sobą jesteśmy sobą. Nie znam siebie, nikt mnie nie zna. Chcę znaleźć odpowiedzi, ale nie znam pytań. Szukam, chociaż nie wiem czego. Podążam za samą ideą, chociaż nie mam pojęcia, czym ona jest. Idę, prę naprzód, ale stoję w miejscu.
I słucham innych. Żyję cudzym życiem.
Pod osłoną nocy próbując znaleźć coś, co jest moje.
Nocnym spacerem okraszam ból,
słuchając problemów i próbując pomóc.
Innym. Bo mnie nie da się pomóc.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz