Słońce się pokazało.
Pora na coś bardziej optymistycznego...
Nie wiem jak Was, ale mnie słoneczna pogoda od razu budzi do działania. Wystarczy trochę promyczków, a ja już tańczę po pokoju, śpiewam iz zadowoleniem wyjadam żelkipróbuję coś w sobie zmienić. Nie, w sumie to nie próbuję niczego zmieniać. Jestem na to zbyt leniwa...
No dobra, a teraz już poważniej. Pierwsze naprawdę ciepłe dni nadeszły. Wracając z uczelni, nawet zdjęłam kurtkę, ciesząc się słoneczkiem i chłonąc przyjemne ciepełko. Taka pogoda naprawdę przestawia we mnie jakiś przełącznik. Mam ochotę uśmiechać się do nieznajomych, śpiewać, tańczyć... i niczym się nie przejmować.
Kiedy wróciłam do akademika, włączyłam radio. Nieważne jakie, nie jestem tu by coś reklamować... Tak czy inaczej, energia mnie rozpierała. Mimo że powinnam się uczyć, zaczęłam tańczyć po pokoju, z zadowoleniem wcinając żelki.
I wiecie co? To właśnie jest to.
Taka drobna chwila dla siebie.
Chwila w której nie liczy się nic,
oprócz mnie samej i tego, co chcę zrobić.
Ot tak.
Śmiać się czy płakać.
Tańczyć czy leżeć.
Ważne, by znaleźć chwilę dla siebie.
I wiecie co? Warto korzystać z dobrej pogody. Czerpmy energię ze słońca, cieszmy się promieniami. Tańczmy na środku ulicy. Szczerzmy się jak wariaci do mijanych osób. No bo hej, bez uśmiechu nigdy nie jesteśmy w pełni ubrani!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz