Odliczanie: 1/366
krok po kroku, dzień po dniu, myśl po myśli, przypadek po przypadku
- PROJEKT "PRZYPADKOWA"

niedziela, 3 kwietnia 2016

Bycie wyjątkowym

Kiedyś miałam pewne marzenie,
którego nawet nie nazywałam marzeniem.
Teraz wiem, że nim było.

Ludzie boją się zapomnienia. Nie jestem inna. Gdzieś w głębi mnie czai się potrzeba bycia zapamiętaną. Przez kogokolwiek. Byle ktoś pamiętał, że byłam. Że był taki ktoś jak ja, że pisał swoje głupotki, że miał takie a nie inne poglądy. Że coś zrobił, dokonał, osiągnął.
Jednak... prawda jest taka,
że niczego nie osiągnęłam. Jak dotąd.
Kiedy byłam mała, moja wiara była o wiele silniejsza. Bóg rzeczywiście był naprawdę ważny w moim życiu, każdą decyzję potrafiłam przeanalizować pod kątem wiary. Udzielałam się w różnych akcjach katolickich. Pamiętam, jak bardzi bolało mnie, gdy mama zabroniła mi chodzić na kółko biblijne w soboty. Wielokrotnie myślałam o tym, że chciałabym być jak święci... I to był ten rodzaj zapamiętania, o którym kiedyś marzyłam w pewnym sensie nieświadomie, bo wtedy nie nazwałabym tego "marzeniem". By być świętą...

Teraz jak tak na to patrzę, to w sumie brzmi dość głupio. Może infantylnie, naiwnie. Może machinalnie, jak regułka, którą się wypowiada, bo trzeba. Ale ja wtedy realnie o tym myślałam. Pamiętam, że na ścianie mojego pokoju wisiał jeszcze wtedy obrazek z pierwszej komunii świętej. Ostatnia Wieczerza, Pan Jezus na samym środku trzymając chleb. Albo wino. Albo i to, i to. Już nie pamiętam zbyt dobrze. Pamiętam jednak wieczorne modlitwy i wpatrywanie się w obraz. I wrażenie, że Pan Jezus wyciąga dłonie w moją stronę. Do tej pory mam dreszcze, kiedy o tym myślę. Nie mam pojęcia, czy nie była to zwykła dziecięca wyobraźnia i gra światła - przyciemnione światło i te sprawy. Wielokrotnie miałam podobne wrażenia z innymi obrazami, ale zostawmy to, nie będę tego teraz roztrząsać.

Później wpadłam w fazę na aktorstwo, która w sumie pod pewnymi względami wciąż trwa. Chciałam grywać na scenach, występować w telewizji... No i zgarniać pochwały, słuchać o tym, jaka jestem dobra w tym co robię i tak dalej. Kończy się jednak na marzeniach, bo w trakcie odkryłam, że oczywiście wcale nie jestem tak dobra, jak bym chciała czy jak uważałam... Tak czy inaczej, ten pomysł na bycie zapamiętaną upadł.
W trakcie też myślałam nad zostaniem pisarką.Ale niestety jestem zbyt... niesystematyczna,także i ten kolejny pomysł szybko upadł.
A teraz? Czy dalej szukam sposobu? Nie. Teraz właśnie siedzę na łóżku w akademiku otoczona przez rozrzucone zeszyty. I piszę to wszystko tknięta w pewnym sensie wizytą w kościele. Piszę to, zamiast się uczyć... 

Po co piszę?
By zapamiętać jak najwięcej samej siebie,
zwłaszcza z momentów, w których się otwieram.
Sama przed sobą.
Jak teraz.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz