Od zawsze byłam nocnym stworzeniem i nie mam zamiaru tego zmieniać.
Już kiedy byłam małym dzieckiem, był problem z zagonieniem mnie do spania. Od zawsze wolałam posiedzieć w nocy, by rano móc dłużej pospać. Nauka, pisanie, myślenie, wszystko wychodziło mi zawsze lepiej pod osłoną nocy.
Mogło mieć to związek z wychowaniem, ale taka opcja jest dość nudna. Owszem, cała moja rodzina chodzi późno spać, ale w sumie zazwyczaj wolę być od nich inna. Pod względem jednak pór funkcjonowania byłabym skłonna strwierdzić, że wszyscy członkowie mojej - przynajmniej tej najbliższej - rodziny są zdecydowanymi przedstawicielami Nocnych Marków. Opcja ta więc jest bardzo prawdopodobna i chociaż niezbyt mnie zadowala, chyba właśnie ona jest prawidłowa.
Nie mogę zrzucić winy na księżyc, który w dniu moich urodzin nie był w pełni czy w nowiu, nie robił też raczej nic szczególnego. Wątpię, by miały tu znaczenie jakieś siły wyższe, Znaki Zodiaku, ruchy gwiazd. Nie pociągnę do odpowiedzialności za moje bezsenne noce i przespane ranki żadnych polityków, żadnych celebrytów, idoli czy znanych naukowców. Tak po prostu mam.
Tak czy inaczej, niezależnie od powodu, o wiele lepiej myśli mi się i pisze w nocy. Niestety zazwyczaj nie o tym, o czym trzeba, o czym powinnam, co mogłoby przynieść jakiś profit mnie czy też osobom w moim otoczeniu. Myślę i piszę o bezsensownych sprawach, bo nie potrafię poradzić sobie z samą sobą. Sama ze sobą rozliczam się ze wszystkiego, marnując koeljną noc, którą mogłabym poświęcić na regenerację sił. A potem rano ledwie zwlekam się z łóżka, z zaspanymi oczami próbując dogonić autobus życia.
Cóż, może to i marne życie, ale moje. Ranne ptaszki pod pewnymi względami może i mają gorzej, ale ja swojego pokręconego stylu życia nie mam zamiaru zmieniać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz